Cieszyn

Jeszcze w Cieszynie, korzystając z WiFi w biurze organizacyjnym: to był (jeszcze jest!) uroczy weekend. Festiwal na ludzką miarę, żaden z tych wielkich spędów, które w gruncie rzeczy trudo się znosi. Kilka świetnych wrażeń, filmy, które mocno zapadły w pamięć ("Sestra" Vita Pancira oparta na powieści Joachyma Topola!); słowiki nad Olzą; transgraniczna (i jak symboliczna) projekcja filmu "Muzika" Juraja Nvoty - ekran na jednym brzegu rzeki, publiczność na drugim; "europska kvalita, polske ceny, ceske DPH"; czeska klawiatura komputera w hotelu, która była zagadką. Praca przy komputerze w sobotnie popołudnie, udało się prawie skończyć zaległy tekst. I słońce, poranna kawa; wszystko tak, jak ma być w piękny weekend majowy. TBC (jeśli mi się uda). Aha, i z biletami na autobus nie było żadnego problemu, więc nie muszę kupować oleju napędowego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na razie tylko testuję

london calling

104