Posty

Wyświetlanie postów z 2005

remanenty

i znów upłynęły 3 tygodnie, choć obiecuję sobie uzupełniać blog co niedzielę. No ale tak to wyglądało od ostatniego updejtu: 17 .10 - 23.10 zaczęłam zajęcia w Yogamechanika , będę tam co poniedziałek od 16.45 do 18.00 (normalnie w poniedziałki prowadzę jeszcze konwersatorium z teroii mediów elektronicznych), udało nam się wyskoczyć na Sopatowiec i spędzić uroczy wieczór, a nawet znaleźć trochę grzybów po drodze (zrobiłam też 5 stron tłumaczenia, które było "na wczoraj") , w niedzielę zaczęłam zajęcia pracy z głosem w Joga Centrum (też co tydzień, między 17.00 a 19.00) 24.10 - 30.10 poniedziałek/wtorek/środa (oprócz moich zwykłych poniedziałkowych zajęć) konferencja "Nowa audiowizualność", na kampusie, co oznacza całodzienną wyprawę. Na szczęście okazało się, że LOT Catering ma tam dwa całkiem przyjemne przybytki z rozsądnymi cenami (już nawet wybaczam im fakt, że z dań wegetariańskich mają tylko jajko sadzone, ziemniaki i surówkę, oznaczone w dodatku jako "ta

no cóż

a moj przedwczorajszo-wczorajszy dzień wygladał tak: 22.05 - autobus do Warszawy (okropny pojazd marki Solbus, w ktorym nie rozkładały się siedzenia, a kierowca nie chciał się zatrzymać na żadnej stacji benzynowej, bo twierdzil, ze ma liste przystanków i nie może umożliwić pasażerom korzystania z ubikacji - cóż więc mi pozostało innego, jak bieganie o godz. 2.50 po mile zakrzaczonym dworcu PKS w Kielcach...) 5.30 - Dworzec Zachodni (stolicy wdzięk i czar...), kolejka do Śródmieścia 6.10 - 7.40 - śniadanko w Coffee Heaven na Dworcu Głównym (boziu, dziekujemy za Coffe Heaven) 7.45 - metro przed 8.00 - wysiadamy sobie przy Rakowieckiej i spacerkiem na Łowicką, po drodze zakupując sok marchewkowy 9.00 - 12.00 - prowadzę warsztaty 12.30 - mała zupka szczawiowa w kawiarni Centrum KUltury Łowicka 14.05 - ekspres do Krakowa (nareszcie powrót do Małopolski) 17.25 - autobus do Nowego Sącza 19.45 - prosto do klubu Jazzgot (tak, tak, teraz w N.S...), gdzie gramy koncert 21.00 - padam z nóg, ale z

tykwy

Obraz
a Marek wyhodowal takie cos... u nas przed domem (w ogrodku o powierzchni 16 m kw.) (ale tylko niektore:-)... to nam przypomina wszystkie wyprawy na południe, poczynając od rowerowych włóczęg po słowacko-węgierskim Gemerze. tropiliśmy nasiona, tropiliśmy, aż wytropiliśmy. I wyrosło!

ale młyn

Obraz
ostatnio siedzę prawie wyłącznie w autobusie do Krakowa albo z Krakowa. Albo w świecie wirtualnym - skajpujemy z Monika, ktora tez MUSI pisac doktorat. Albo szukam jakichś śmieci w sieci, czasem udaje się znaleźć coś nowego, jak Aspen , gdzie można zobaczyć m.in. Rhytm 21 Hansa Richtera albo ściągnąć kompozycje Gordona Mummy, Johna Cage czy La Monte Younga. Czasem znajduję nowe w starym - artykuł z plikami do posłuchania o DJach, którzy nie tylko techno żyją . Stamtąd udałam się do rezerwuaru nowoczesnego soul, trochę surowszych niż zwykle brzmień i choć znalazlam tylko probki, to i tak było warto. I tak upłynęła dobra godzina. A później porządkowałam nasze zdjęcia podróżnicze i znalazłam to, co powyżej. O GEEEZ, jak było wtedy rozkosznie: dwa lata temu w Sozopolu , w uroczej knajpce nad morzem (dosłownie, bo je się na drewnianych tarasach, które "wiszą" nad powierzchnią morza), która nazywa się "Ksantana" (niesttey, nie znalazlam jej w sieci) i jest zlokalizowana

drugie podejście

Wreszcie udało mi się wszystko odpowiednio skonfigurować, programy działają, to jakby drugi początek. No cóż, do trzech razy sztuka. A w międzyczasie odwiedziliśmy słoneczną Bułgarię, która w tym roku była trochę mniej słoneczna. Ale w górach jak zwykle mieliśmy pogodę, a woda w morzu była bardzo ciepła. Zaczęliśmy od Sinemorca , który w tym roku okazał się być nieco bardziej "światowy" niż w ubiegłym roku. TUI Neckermann skończył już budowę kompleksu wypoczynkowego, jest codzienne połączenie z Sofią, ale co tam... Dzikie plaże piękne jak zwykle, pan w najobsukrniejszej (naszej ulubionej) knajpie świata - tuż przy przystanku, poza rewirem turystów - nie zapomniał nas i serwował nam kawkę w naszych ulubionych, nieco wyszczerbionych filiżankach; facet od najlepszych w całej Bułgarii mekitzi dorobił się małego kiosku i mekitzi są dalej najlepsze; po większej burzy w całej wsi nie ma prądu. Piękne, dzikie przestrzenie między Sinemorcem a Achtopolem już coraz mniej dzikie, więce

miau,miau

Obraz
najpierw muszę zobaczyć, czy to w ogóle działa. Jestem przezorna. Wnikliwi mogą zobaczyć mnie również na www.magiccarpathians.com