Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

Mitteleuropa

I dokonał się powrotny przejazd Budapeszt - Kraków za pomocą kolei słowackich (głównie), węgierskich (po części), busa firmy Strama oraz Szwagropolu. W całości kolejne etapy prezentowały się następująco: Deak Ferenc Ter - Nyugati Palyudvar (metro linia niebieska) Budapeszt Nyugati - Šturovo (pociąg MAV, czyli kolei węgierskich) Šturovo - Nove Zamky (pociąg ŽSR, czyli kolei słowackich, czekał na nas 5 minut, bo przyjechaliśmy z opóźnieniem) Nove Zamky - Šurany (pociąg jw) Šurany - Banska Bystrica (pociąg jw., tyle, że 'rychlik') Žiar n/Hronom - Hronska Dubova (przejazd komunikacją zastępczą) Hronska Dubova - Banska Bystrica (pociąg jw., 'zrychleny') Banska Bystrica - Vrutky (jw., 'rychlik', czekał na nas 10 minut, bo byliśmy opóźnieni) Vrutky - Liptovsky Mikulaš (jw.) Liptovsky Mikulaš - Zakopane (bus firmy Strama) Zakopane - Kraków (Szwagropol) Borek Fałęcki - nasza 'wieża' Czas przejazdu: nieco ponad 12 godzin. Nie do wykonania w Polsce, gdzie pociągi (

Kalmuk Dance Night

I jeszcze konieczne post-scriptum: wieczorem trrafiliśmy na imprezę folklorystyczna w stylu "Kraj Rad śpiewa i tańczy", czyli ulubione gdzieniegdzie i u nas opakowanie ttradycyjnych form muzycznych w baletowo-operowo-campowy entourage. Szybko jednak przestałam snobistycznie i protekcjonalnie myśleć wg takich właśnie, jak wyżej, schematów. No i co z tego, że entourage sztuczny i nadęty nieco (i jakże campowy jednocześnie), kiedy tancerze i śpiewacy, poczatkowo spięci, w końcu zaczęli cieszyć się tym, co robia? Mieli z tego kupę frajdy, podobnie, jak spora grupa ludzi z Azji Środkowej wśród publiczności. A zupełnie już przestaliśmy wybrzydzać, kiedy na scenę wkroczył młody chłopak z tradycyjnymi instrumentami smyczkowymi i "odpalił" alikwoty, zwane u nas śpiewem gardłowym i kojarzone wyłacznie z Tuwa. Warto było przyjść do Hagyomanyok Haza wyłacznie choćby dla jego kilkuminutowych trzech wystapień wtłoczonych w ten monumentalny w formie, ludyczny w treści folklor. Prz

compassion without religion

Dzisiejszy dzień spędziłam w większości siedzac, słuchajac i starajac sie rozumieć, co wcale nie jest takie łatwe. Bez gruntownej podbudowy filozoficznej nie jest łatwo nadażyć za tokiem rozumowania Jego Światobliwości - jest oczywiście ten poziom nauk najprostszy z możliwych i do zrozumienia dla każdego, ale sa też momenty, kiedy naprawdę trzeba wysilić umysł. Dalajlama jest też świetny w odcinaniu korzeni new age'owych mistycyzmów. Jedno z pytań dzisiejszej sesji Q&A brzmiało mniej więcej tak: czy to prawda, że czakra serca znajduje się na Węgrzech? Głęboki, sppntaniczny śmiech Jego Światobliwości starczył za odpowiedź i wkrótce prawie 22 tysiace ludzi także wybuchnęły śmiechem. Pamiętam podobna sytuację podczas sppotkania w radiowej Trójce przed laty, kiedy jedna z takich new age'owych dziennikarek zapytała o jakaś tajemna praktykę tybetańskiej jogi. Śmiech Jego Światobliwości również wtedy zabrzmiał bardzo oczyszczajaco. Najbardziej jednak utkwiło mi dzisiaj w głowie z

a visitor from budapest

To ja jestem tym "visitorem" z Budapesztu. Po fascynujacej podróży przez Zakopane, Liptovsky Mikulaš, Banska Bystrice, dziesiatki wiosek i miasteczek na trasie do Komarna, Komarom, dotarliśmy wreszcie na jakże dobrzy znany dworzec Budapest-Keleti. Trochę bładzenia w oooszukiwanii ulicy Hercegprimás i oto siedzę przy stole w bardzo CK austro-węgierskim pokoju z widokiem na katedrę św. Stefana i zajadam się brzoskwiniami o smaku brzoskwiń i winogronami o smaku winogron. A tak naprawdę ledwo widzę na oczy ze zmęczenia, ale sa owoce, jest ciepła woda, wygodne łóżeczko, WiFi i świetna kawa trzy piętra niżej. To wszystko, czego mi chwilowo potrzeba. Na półce wśród dyżurnych DVD nie ma, niestety, żadnego koncertu grupy Omega. A w budapeszteńskim mieszkaniu do wynajęcia powinno to przecież być obowiazkowe. Nie widziałam też w metrze nikogo w stroju misia, ale może nie wszystko jeszcze stracone.

Linz

Nie zdążyłam oczywiście nadrobić zaległości. Zanim ułożyło się w głowie, to już trzeba było gasić pożary, czyli wysyłać zaległe teksty, pisać recenzje rozmaitych prac mgr i lc :-) uczestniczyć, egzaminować, kompilować zimowe nagrania z Jokkmokk - jednym słowem, życie jak zwykle. Wrzucę więc trochę fotek, ale na początek - Złota Nica w kategorii Digital Music & Sound Art, bo naprawdę mnie urzekła: praca Ryoichi Kurokawa: Rheo:5 Horizons To był jeden z nie tak znowu dzisiaj  częstych momentów estetycznej przyjemności, w tym wypadku płynącej także ze znakomitej fuzji wizualiów i dźwięku. Głębokie basy (dowód na to, że niskie częstotliwości z domeny cyfrowej także mają swój urok - rok temu dowiódł tego  w tym samym miejscu i przy tej samej okazji niezwykły koncert Ryoji Ikedy w jednej z najlepszych akustycznie sal koncertowych w Brucknerhaus). Miało także znaczenie miejsce teogorocznej edycji Ars Electronica - zamknięta przed rokiem fabryka tytoniu (Tabakfabrik), przystosowana na potrz

iPad vs. WiFi w Polsce (0:1)

To, że po przemierzeniu połaci Europy iPad napotka naturalne bariery w Polsce, było dla mnie oczywiste od początku i czekałam tylko, kiedy to nastąpi. I nastąpiło. Niniejszym ogłaszam: iPad vs. WiFi w Akademii Krakowskiej wynik 0 :1. Dlaczego? Bo system logowania... nie działa pod przeglądarką Safari, jak objaśnili mi panowie informatycy, sugerując, że to wina oczywiście moja i mojego sprzętu, a nie wybranego przez nich systemu, który słabo toleruje różnorodność platfom. Pomyślałam sobie spacerując po Moście Kotlarskim: będę teraz kolekcjonować takie przypadki. Tu mały off topic (ale pozorny): cóż z tego, że szybki tramwaj, jeśli jeździ.... co 20 minut, a autobusy 192 i 292 już tam nie jeżdżą, bo.... szybki tramwaj, na szczęście lubię spacery po Moście Kotlarskim i szczerze nienawidzę tych, którzy zaprojektowali organizację ruchu na Rondzie Grzegórzeckim - jest to jedyny w moim życiu przypadek szczerej nienawiści.  Zanim zhakuję iPada (pokaz poglądowy był bardzo zachęcający ;-)) i zoba

Sibelius

Dzisiaj bardzo spodobała mi się suita "Karelia" Sibeliusa, wczoraj Strauss i Czajkowski, a wszystko w ramach serii BBC Proms . Zaczyna mnie to przerażać (choć Sibelius właściwie bardzo OK, ale Straussa nienawidzilam od zawsze). Jeśli zacznę jeszcze lubić Beethovena, to będzie koniec :-))

linz-berlin-KRK

Obraz
Tabakfabrik, Linz, Ars Electronica 2010 A jednak będę próbować trochę nadrobić - głównie w związku z szaloną wyprawą na trasie KRK - Linz - Berlin - KRK, z festiwalem Ars Electronica 2010 oraz wystawą Bruce'a Naumanna i koncertem Ensemble Modern w Berlinie.  Co prawda na razie sprawdzałam połączenia do Budapesztu na najbliższy piątek i najbardziej podoba  mi się taki oto wariant (przy założeniu, że wcześniej będzie jeszcze Zakopane i uruchomione niedawno opatrznościowe polączenia do Popradu i Liptowskiego Mikulasza): od 17.9.2010 Pi 11:00 do 14:00 Lipt.Mikuláš » Budapešť [*H] Dátum    Odkiaľ/Prestup/Kam    Prích.    Odch.    Pozn.    Spoje 17.9.    Lipt.Mikuláš,,AS MHD vl.    >    12:10         Bus 706504 1 X +      Banská Bystrica,,AS MHD    14:00    14:30    3, §     Presun asi 5 min      Banská Bystrica         14:24         Os 5702      Komárno    19:05               Presun asi 30 min      Komarom    19:59    20:00         D 9201 K      Budapest-Kelenföld    21:0

forward spin

Przeskakuję zatem pięć miesięcy. Zawsze następuje jakiś dalszy ciąg dla osieroconych blogów, nie będę tych miesięcy ani nadrabiać, ani udawać, że ich nie było. Forward spin. W tle gra "Korowód" Grechuty & Anawa z kilkoma koncertowymi wersjami w oryginalnym wydaniu sprzed lat - jaka dobra muzyka była kiedyś w Polsce mainstreamem! Wracam do zapisków. Jesień. Wczesna jesień - pora kaszki kukurydzianej z brzoskwiniami i mlekiem kokosowym. Albo naleśników z konfiturami imbirowo-pomarańczowymi.