Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2010

Babia

Obraz
Tak było wczoraj na Babiej Górze. Na fotografii nie ma tylko... wiatru, który na samym szczycie wiał z szybkością powyżej 100 km/h. Ledwo mogliśmy utrzymać się na nogach i to mocno zapierając się kijami. Schronisko na Markowych Szczawinach zupełnie, ale to zupełnie inne niż pamiętam sprzed  ekhmm, ...nastu lat. Bo jakoś drogi nie prowadziły w tamtą stronę. Zmieniło się i nie zmieniło jednocześnie. Schronisko ma teraz świetny standard (naprawdę! bez przekąsu), ale jakoś... brak ducha. Mimo rozmaitych pamiątek spod Everestu na ścianach (na przykład obowiązkowy suwenir z Kathmandu, czyli małe sarangi - kto wie, o czym mówię, ten wie; ale też znajome panoramki i inne gadżety). Brak ducha przejawia się na przykład w jakoś zimnym (mimo suwenirow z Himalajów) wnętrzu jadalni, ale najbardziej chyba w obojętnej i niedbałej obsłudze. Rano stoliki pokryte są takimi samymi okruszynami jak wieczorem, na naszych oczach pani "posprzątała" ścierając mopem (nie wiedzieć czemu) miejsce między

Inni mają głos

Obraz
A teraz dla odmiany wypowiedzą się Inni (tak było wczoraj na pienińskich bezdrożach):

c.d.

... czyli po prostu ciąg dalszy. Bo to: niewidzialność = obojętność jest z tej samej kategorii, choć z ekologią pozornie nie ma nic wspólnego. Pozornie. To jest ta sama postawa: parkuję na chodniku tak, że matka z wózkiem nie przejdzie, popędzam z niecierpliwością (najczęściej odgłosami wydawanymi paszczą) nieporadnie wysiadającą z windy albo autobusu osobę  i wyrzucam tekturowy kubek w lesie albo do rzeki, albo do rowu koło drogi. Albo resztki z remontu na łące w krzakach na Ruczaju. Wbrew pozorom nie moralizuję. Próbuję wyjaśnić, że zasłanianie się "świadomością ekologiczną", którą trzeba zmienić, psu na budę się naet nie zda. Jest tylko wygodnym wytrychem technokratów. Tematu jeszcze wciąż nie wyczerpałam.

ludzkość to my a my to idioci

Hmmm... tak mi się napisało z rozpędu trochę. Pod wpływem pewnej dyskusji, której fragment przytoczę: " W każdym razie prawdziwe pole do działania jest tam gdzie istnieje zgromadzony kapitał, tylko ten sektor może wprowad zić coś realnie w życie. No chyba, że weźmiemy pod uwagę właśnie możliwość zmian świadomościowych i sił społecznych. Dlatego pomyślałem wcześniej o odpowiednim "marketingu". Chyba zmiana sposobu myślenia będzie tak na prawdę przyczynkiem do polepszenia sytuacji. Na starym torze ludzkość daleko nie zajedzie ;) ..." Dyskusja zainicjowana poprzednim postem oczywiście. Katastrofa na Węgrzech podzieliła los innych katastrof - wiadomości o dalszym ciągu trzeba wyławiać w powodzi tego, co TERAZ i szukać cierpliwie. Chociaż... w dzisiejszych "Faktach" TVNu pojawił się materiał o pociągnięciu do odpowiedzialności kierownictwa firmy i o kontekście politycznym. Kontekst polityczny akurat w tym przypadku właściwie nie ma większego znaczenia. Lew

o tym, co umyka

Codziennie coś umyka i to jest nieuniknione; właściwie więcej jest tych rzeczy ,które niepostrzeżenie znikają za horyzontem - być może uważność w dzisiejszych czasach jest najtrudniejszym sprawdzianem dla osób na full zanurzonych w zwykłej rzeczywistości, w której DZIEJĄ się sprawy. W każdym razie kiedy po raz pierwszy zobaczyłam wiadomość o katastrofie ekologicznej na Węgrzech, (w postaci charakterystcznego "dymka" z TweetDecka w górnym prawym rogu ekranu) to tylko musnęło mój umysł, zajęty czymś zupełnie innym, terminowym, naglącym i pilnym. Ale w kilka godzin później trafiła mnie nazwa, którą dobrze znam: Ajka. Nazwa stacji kolejowej, którą mijaliśmy kilkakrotnie, jeżdżąc pociągiem z Budapestu do Ljubljany jakieś 3-4 lata temu. Kilka pięknych widoków z okna pociągu, ale dobrze zapamiętanych, jakoś charakterystycznych, myśl, że chciałoby się kiedyś wrócić, poeksplorować na rowerze albo na piechotę z plecakiem... I teraz ta wielka czerwona kałuża, z którą najwyraźniej nie wi

dym w płynie

Poniedziałek spędziłam w Poznaniu, wtorek (przez chwilę) w Warszawie, między tym były pociągi. I, o dziwo, nie będzie to rant (czyli swobodny strumień świadomości krytycznej i sfrustrowanej). Tym razem TLK Kraków - Poznań był szybki i czysty, a obsługa kumata, a nawet miła (posunięto się do tak daleko idących ustępstw i troski o pasażerów, że konduktorzy nie sprawdzali biletów setki razy każdemu,  tylko pytali "Kto z Państwa się dosiadł"i robili swoje pozwalając ludności - np. mnie - zatopić się w lekturze). Pani z wózkiem z dobrami spożywczymi jeździła bardzo regularnie i nie było problemu z podwójnym cukrem do kawy. Jeszcze większe zaskoczenie czekało mnie we wtorkowe przedpołudnie: kupując bilet na InterRegio firmy Przewozy Regionalne pomyślałam sobie w duchu, jakoś przetrzymam, to tylko 3 godz. 20 minut. Ku mojemu najwyższemu zdumeniu, we wtorek o 9.15 na peronie IV stał pociąg z nowoczesnymi, klimatyzowanymi wagonami tzw. bezprzedziałowymi (ale świeższej daty niż te na t

Dwójka vs. BBC3

To będzie kolejny rant z cyklu "Polska jako krzywe zwierciadło", więc jeśli ktoś nie lubi tej jazdy i uważa, że w tym się wyraża u mnie brak patriotyzmu (skądinąd to fakt, patriotyzm jest mi obcy organicznie), to najlepiej niech nie czyta. Od kilku dni Dwójka (czyli II program Polskiego Radia) ma nowy design - nosi znaczek "beta", więc może ten mój rant na coś jednak się przyda... i jest... okropny.  Generalnie jest to krok w dobrą stronę, przynajmniej sądząc z tzw. statementu http://www.polskieradio.pl/13/15/Artykul/262537#faq1 Jak jednak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Layout strony jest nieczytelny, trudno się połapać w tym, co na antenie, trudno dowiedzieć się o audycjach (zwłaszcza muzycznych) czegokolwiek konkretnego, jeśli nie kliknie się przynajmniej trzy razy. Najgorsze jest jednak to, że dźwięk w streamingu jest po prostu fatalnej jakości - potworna kompresja, która np. u mnie powoduje dobrze słyszalne cyfrowe "echo". Jeśi się słucha klasyk