Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2006

Berlin

29.03.2006 (środa) Najpierw dramatycznie zaspaliśmy. Autobus do Krakowa o 5.50, a ocknęliśmy się z głębokiego snu o 5.35. Jak to zwykle bywa, udało nam się dobiec (z bagażami!). Co prawda na przystanek w mieście, bliżej domu (czasem trudno tam wsiąść), ale o 5.50 najwyraźniej nie było zbyt wielu chętnych na podróż do Krakowa. Później korki. Jak zwykle między 7.00 i 8.00 rano, szaleństwo. Na szczęście wylądowaliśmy w końcu na górnej płycie Regionalnego Dworca Autobusowego (tak się to teraz nazywa…) o 8.10, mieliśmy więc CAŁE 20 minut, żeby dotrzeć do pociągu. Pośpiech zupełnie umiarkowany. Zdążyłam jeszcze nawet – po złożeniu bagaży w wagonie - zbiec do automatu w nowym przejściu, po kawę. Maszyna Nescafe gdzieś zniknęła (nie było jej tam, gdzie zwykle), pozostał mi więc stary, śmieszny automat przy 1 albo 2 peronie. Śmieszny, bo wygląda, jak z lat 70-tych albo 80-tych i bierze monety 10-, 20-, 50-groszowe, 1- i 5-złotowe. Z jakichś powodów nie bierze dwuzłotówek. Być może jest t

wiosna jest ślamazarna

Obraz
Bułgaria 2005 , originally uploaded by nytuan . testuję połączenie z Flickrem, gdzie staramy się na bieżąco wieszać fotki z podróży (są ich już miliony). Wiosna się ślimaczy - wczoraj był pierwszy cieplejszy dzień, w Krakowie na Plantach kosy wariowały. Uciekam myślą do naszego jeziorka zawiesoznego pod szczytem Maliowicy (Riła, Bułgaria), gdzie było tak rozkosznie... A jutro pociąg do Berlina o 8.30. Co dalej, nie wiem za bardzo. Warsztaty z Junge Botschafter fur Mittle- und Osteuropa. Granie w Junction Bar (w poniedziałek, 2. kwietnia)

show must go on...

ale że show must go on, to to właśnie porzucam ekranik komputera dla Szymona ( Szymon Majewski Show, rzecz jasna, "kaczor mnie pieeeeeści!!!!!":-)))))

Stanisław Lem R.I.P.

Smutny dzień. Przyjechałam do domu z Krakowa i pierwsze wiadomość, jaką Marek oznajmił mi od progu: zmarł Stanisław Lem. To trochę tak, jakby odeszła nieodwołalnie część mojej młodości - na Lemie się wychowałam. "Dzienniki gwiazdowe" zawsze będą dla mnie matrycą specyficznego humoru i jeśli ktoś nie wie, co to znaczy "spotkać siebie z poniedziałku, wtorku i środy", to znaczy, że jest z innej planety i że można sobie odpuścić próby komunikacji. Brak nam będzie zawsze trzeźwych i rozsądnych (ale nigdy cynicznych, rozgroryczonych czy rozczarowanych) komentarzy Lema.

trochę muzyki

słuchałam w dalszym ciągu Chopina granego przez Blechacza. Są czasem takie dni. Blechacz odkrywa całkiem nowego kompozytora, który - kiedy jest grany pompatycznie ("tradycyjnie") - staje się nieznośną patriotyczną piłą. A Blechacz wydobył z tej muzyki rozmaite rzeczy - z nokturnów kameralność i miękkość, z Poloneza As-dur (!) coś w rodzaju postmodernistycznej strategii cytatu (ten najbardziej znany motyw brzmi trochę jak ekstatyczne szaleństwo w oczekiwaniu końca, naprawdę niezwykłe), z kilku innych znanych utworów (walc cis-moll) - jakąś taką inną stronę tej muzyki, którą zna się od dziecka. A nad wszystkim góruje ta słynna melancholia, która płynie nam we krwi. Krótko mówiąc: ta muzyka wchodzi pod skórę. Blechacz gra w niektórych momentach jakby z jazzowym uderzeniem, trochę jak Keith Jarret Haendla (jedna z moich ulubionych płyt), oszczędnie, niemal ascetycznie a jednocześnie zywiołowo, ekstatycznie, tak jak się powinno grac Chopina. Nie wiem nawet, jak to możliwe, ale go

norweska recenzja

...Sonic Suicide ukazała się w groove.no - nie rozumiemy ani słowa, ale dostaliśmy 5 gwiazdek (na 7), wiec chyba nie jest najgorzej. Jeśli ktoś czyta po norwesku ...

i jeszcze zima

za oknem spadają takie wielkie kawałki śniegu. słucham nokturnów Chopina (to mi się czasem zdarza), mistrz słowiańskiej melancholii. skąd nam sie to bierze? przez całe 4 dni jeździliśmy na nartach. najpierw na Hrebienku (górna łąka, yes, yes, yes), później jednak w Strbskim Plesie, gdzie trasy wprawdzie łatwiejsze niz "horna luka", ale za to dłuższe. Dłuższe zwłaszcza, kiedy się jeździ w kompletnej mgle. Hmla bola uplnie uplna, nic a nic. Widziało się czubki nart przed sobą, i tyle. Dość niezwykłe wrażenie, zjeżdżając spod chaty Solisko, w górnej części można było polegać wyłącznie na intuicji i wyczuciu przestrzeni oraz śniegu, trochę jak jazda z zamkniętymi oczami. Najpierw strach, ale później, przy kolejnych zjazdach, bardzo osobliwa przyjemność, jakby się latało. Na szczęście w niższych partiach można było trochę "przyciąć", zwłaszcza na trasce numer 2, w miejscu, które nazwaliśmy "ścianką" - wąskie, strome gardło, gdzie zawsze ktoś próbował zsuwać się

zima przyciężkawa

zima + lokalne realia polityczne to całkowicie za dużo, jak na jednego człowieka. I nawet jak na człowieka + drugiego człowieka + kota. Ale - Hurra! Dzisiaj o godz. 17. 3o z mojej drukareczki laserowej wyskoczyła ostatnia strona mojego doktoratu ("Kategoria gender w kulturze audiowizualnej")! Kilka lat mojego życia (a może nawet więcej) przybrało formę 262 kartek równo ułożonych w spory stosik. To całkiem przyjemne wrażenie. I chomiki są teraz dźwiękowe!

witaj, ameryko!

Właśnie dostaliśmy paszportymi z pięknymi, nowiutkimi wizami amerykańskimi. Jest więc już pewne (o ile coś w ogóle może być pewne), że wystąpimy na festiwalu Terrastock , w Providence (Rhode Island). Super, super, super. Więcej o festiwalu w Wikipedii :-) Co prawda durni kolesie w banku wlasnie odmowili nam kredytu, mimo stosownych wplywow na konto co miesiac (bo oczywiscie nie mamy umow o prace jak byle wyrobnik w bialym kolnierzyku, tylko zlecenia, dziela i umowy czasowe), ale kto powiedzial, ze bedzie lekko. Nigdy nie było.

oskary

Oskary rozdane. Jeden z moich ulubionych aktorów dostał nagrode! Tak, tak, Philip Seymour Hoffman! Bardzo lubię wszystkie postacie, które gra - zazwyczaj trochę zakręconych,m wrażliwych gości. Świetny w 25th Hour Spike'a Lee, w Big Lebowski no i w niezapomnianej Magnolii . Fantastyczna rola drag queen we Flawless (nie pamiętam, jaki ten film miał tytuł w Polsce). Ale nawet, jeśli gra drugoplanowe role, jak w Twisterze , jest znakomity i zazwyczaj jego postacie i tak są bardzo wyraziste. Ogólnie - super!