filmy, part 2.

Dzisiaj najbardziej cieszyłam się z tego, że znam jeszcze (szczątkowo wprawdzie, ale zawsze) ... rosyjski. Film Petera Rippla "Leningrad - Man Who Sings" dużo bowiem tracił w tłumaczeniu (zwłaszcza na polski, gdzie ze dwa razy zdarzyła się straszna wpadka, bo bohater mówił coś, czego w napisach po prostu nie było). Koncertowa wersja nieba (z londyńskiego klubu, ale dla rosyjskiej publiki) znacznie lepsza wprawdziwe, ale ta daje wyobrażenie. Kapitalna piosenka "Sznur", której niejeden hit Kazika wiele zawdzięcza... (i nie tylko tej)Wyszliśmy z kilkoma tematami do przemyślenia: nieoficjalna grypsera "mat'", która jest czymś w rodzaju alternatywnego języka (i czymś więcej niż wulgaryzmami), rosyjski rock jako zjawisko (tamtejsze korzenie w... piosenkach więżiennych, które inspirowały też, zdaje się, Wysockiego), niezwykle ironiczne, inteligentne i drapieżne poczucie humoru frontmana Sergieja, ale też cały smutek Rosji (skondensowany w tej ironii i opisie rzeczywistości za pomocą "mat"). Mnie tylko trochę brakowało szerszego kontekstu - St. Petersburg to przecież stolica rosyjskiej sceny niezależnej, bohemy i awangardy (chciałoby się powiedzieć od zawsze), czego reżyser zupełnie nie jest świadomy, najwyraźniej (i nie chodzi wcale o historię sowieckiego rocka).
Wcześniej świetny pokaz 6 Konkursu międzynarodowego w Mikro,w którym nie było słabych punktów. Największe wrażenie to chyba "Człowiek z miedzi", ale głos oddałam na "Skhizein" - wahałam się długo, bo dowcipna (i świetna animacja!) "Wurst Kawałek Historii Niemiec" też na to zasługiwał.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na razie tylko testuję

london calling

104