karpaty at bay
taaa... codzienna kawka u Kolumbijczykow (Cole Coffee, rog College St. i 63-ej) - czy musze dodawac, ze organiczna? - w poblizu Berkeley, kalifornijskie truskawki, na sniadanie granola z jogurtem, obiady duzo pozniej niz zwykle, w przyjemnym towarzystwie (kalifornijska kuchnia fusion, ktora uwielbiam, a ktorej nie ma na razie prawie nigdzie na swiecie, probka to np. burrito z chinskimi warzywami mu shu w srodku i sosem inspirowanym pesto), bez kolacji, smoothies Odwalla... Oh maaan. Oh MAAAAAAN. Czasem musze zagladac na onet, zeby sprawdzic konto Karpat i wtedy oblewa mnie zimny pot. Ze strachu. Dopoki nie beda odbierac paszportow, jest niezle, bo zawsze mozna spakowac plecak i fiuuuu w kierunku normalniejszych rejonow swiata, gdzie mniejszy ulamek populacji cierpi na powazne schorzenia mentalne. A kiedy juz fala zimnego strachu przetoczy sie przez moj zoladek, pojawia sie obrzydzenie. I zmeczenie. Mam wrazenie, ze w Polsce zaczyna smierdziec, a ten smrod przebija sie nawet przez kalif...