tundra experience!

Po mniej wiecej 10 dniach pod namiotem w tundrze (takiej bardziej gorskiej) i kompletnie poza zasiegiem cywilizacji technicznej (nie liczac stanowiska komputerowego z Internetem w Kebnekaise Fjallstation) wracam absolutnie szczesliwa. To bylo niesamowite doswiadczenie, okazuje sie, ze przez cale zycie tesknilam za daleka Polnoca, tylko o tym nie wiedzialam (no moze ostatnio troche bardziej to przeczuwalam). A teraz sauna w hotelu Scandic w Kirunie (choc najfajniejsze byly sauny po 7 godzinach marszu z dosc ciezkim plecakiem, w schroniskach pozbawionych biezacej wody, ale za to z dostepem do zimnego, gorskiego strumienia, jak w Alesjaurestugorna). O tym wszystkim bedzie oddzielnie, jak juz zrzuce tysiac zdjec i bede wreszcie przy moim wlasnym Maczku z odpowiednia klawiatura. Poki co, jeszcze losie i renifery zagladaja do okien (prawie) i czuje zapach tundry, od ktorego chyba sie uzaleznilam. Wracam tutaj w zimie na narty.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na razie tylko testuję

london calling

104