black out

Sądząc z kalendarza, znowu tygodniowa przerwa. W dodatku trudno coś konkretnego na temat tego tygodnia powiedzieć: kiedy studiowałam, to wydawało mi się, że sesja jest ciężka dla studentów, teraz widzę, że równie upiorna jest po drugiej stronie katedry. Whatever.
Czasem mam wrażenie, że wszyscy upchnięci jesteśmy w jakiejś szczelnie zakorkowanej butelce i szukamy dróg wyjścia, ale jest tylko jedna, i jedyne co można, to kręcić się w kółko udając, że to zabawne i ciekawe. Wiem też na szczęście, że ten stan ma dużo wspólnego z migreną, a mało z rzeczywistością. Pierwsza prawdziwa migrena w moim życiu (no, może druga). Jest co świętować. Teraz druga połowa głowy oraz inne zaburzenia wzroku.
Co ciekawe, po całkiem udanym koncercie, który miał właściwie być czymś innym. Ale też nic dziwnego, po koncercie właściwie mnie nie ma, albo to nie ja jestem. Kultura klubowa wciąż nie dla mnie, ale ciepły, duszny wieczór przy stoliku usytuowanym w oknie Eszewerii, prawie na ulicy Józefa, ciągle ruchliwej o północy, będzie miłym wspomnieniem teraz i zawsze.
W chwili przerwy od migreny wypad na wykład Christy Sommerer, jak się okazuje zawdzięczamy to - prócz ekipy Art Boom - także Joannie! Ostatecznie więc spędzamy uroczą godzinkę w Słodkim Wentzlu z Joanną, samą artystką i w dobrze znanym, miłym gronie osób zabieganych do granic możiwości, które jak już znajdą się w jednym miejscu, to nikt nie pokona ich w gadulstwie i które nigdy nie muszą sobie opowiadać, co się wydarzało od ostatniego spotkania, bo nieciągłość jest naturalnym stanem bycia. To lubię najbardziej, zaraz po truskawkach i możliwości kontemplacji ciepłej nocy na balkonie w piżamie.
Jutro Lenny Kravitz nad Wisłą (scena całkiem fajnie się prezentuje, z rzeką pośrodku!), w wersji raczej deszczowej, możliwe, że pokonam obawę przed dzikim tłumem, żeby sprawdzić, czy będzie boska perkusistka ze starego, dobrego składu.

Komentarze

  1. "... i nie muszą sobie opowiadać, co się wydarzało od ostatniego spotkania, bo nieciągłość jest naturalnym stanem bycia". Jak ładnie powiedziane. A ja to właśnie nazywam ciągłością. :)
    ovoo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Na razie tylko testuję

london calling

104