do połowy pusta



Szkoda, że dni spektakularnego śniegu są w mieście takie krótkie. Kiedy pada śnieg, jest cicho. Samochody jeżdża ciszej, ludzie też są jacyś cichsi, przemykają szybko, żeby się schować - obserwuję to czasem wieczorem, kiedy sypie śnieg, z piątego piętra. I już co najmniej kilka razy pisalam tutaj o Dniu PIerwszego Śniegu. Ale jest też Dzień Zbliżającego się Końca Śniegu. I ten dzień właśnie nastąpił. Śnieżyca wczorajsza była typowo wiosenna, przynajmniej ta przedpołudniowa. Powietrze pachnie wiosną. Niestety (i wiem, że są ludzie którzy nie wierzą, że mowię to szczerze). Wiedzą to też sikorki, które odyzwają się już wiosennymi "cucuferkami". A tego roku nawet nie byłam na nartach. Wszystko przez pisanie. W dodatku czuję się zmęczona, pusta, mało kreatywna i niezbyt oczytana. Przejdzie, jak śnieg. Taka zamieć. I gdzieś mam zdjęcie padającego śniegu, ale nie mam siły tego zdjęcia tutaj wkleić (bo trzeba byłoby je zlokalizować na dysku). To zadziwiające, jak lokalizowanie rzeczy na dysku, podwójne klikanie, żeby je otworzyć, jak to może być męczące.

Komentarze

  1. tak, zycie bywa czasami wyjatkowo meczace - wstawanie, lokalizowanie plikow, jedzenie i nie-jedzenie, nawet kawa bywa meczaca, a kubek taki ciezki... pozdrawiam, t.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Na razie tylko testuję

london calling

104