Babia
Tak było wczoraj na Babiej Górze. Na fotografii nie ma tylko... wiatru, który na samym szczycie wiał z szybkością powyżej 100 km/h. Ledwo mogliśmy utrzymać się na nogach i to mocno zapierając się kijami. Schronisko na Markowych Szczawinach zupełnie, ale to zupełnie inne niż pamiętam sprzed ekhmm, ...nastu lat. Bo jakoś drogi nie prowadziły w tamtą stronę. Zmieniło się i nie zmieniło jednocześnie. Schronisko ma teraz świetny standard (naprawdę! bez przekąsu), ale jakoś... brak ducha. Mimo rozmaitych pamiątek spod Everestu na ścianach (na przykład obowiązkowy suwenir z Kathmandu, czyli małe sarangi - kto wie, o czym mówię, ten wie; ale też znajome panoramki i inne gadżety). Brak ducha przejawia się na przykład w jakoś zimnym (mimo suwenirow z Himalajów) wnętrzu jadalni, ale najbardziej chyba w obojętnej i niedbałej obsłudze. Rano stoliki pokryte są takimi samymi okruszynami jak wieczorem, na naszych oczach pani "posprzątała" ścierając mopem (nie wiedzieć czemu) miejsce między ...