no proszę!
Caałe 7 dni! Nic dziwnego - egzaminy, kolokwia, prace itp., w zasadzie w kółko. Sesja jest jeszcze bardziej uciążliwa po mojej stronie katedry, już na to narzekałam i nie będę więcej. A jednak... hurrrrrra! nareszcie wakacje! (prawie, bo w poniedziałek Amsterdam i konferencja "Ends of TV") Najchętniej siedziałabym na balkonie i oglądała ulubione seriale: o chmurach (ostatnie dni to burze przychodzące ze wschodu, co jest całkowitą anomalią), o srokach (jak młoda sroka goni swoich rodzicieli z rozdziawionym dziobem i krzycząc wniebogłosy), o pleszkach (jak biją się ohydnie wrzeszcząc pod samochodami na parkingu poniżej), o szerszeniu (najwyraźniej, bestia, szuka miejsca na gniazdo w najbliższej okolicy) i o roślinach (róża z Tesco już powoli odchorowuje spektakularne "kwitnienie" wymuszane końskimi dawkami azotu, jakimi traktuje się rośliny w szklarniach i sklepach, żeby "ładnie" wyglądały - wprawne oko dostrzeże w tym wyłącznie przedśmiertne rumieńce, wiado...