pre-jesienne remanenty

Najlepiej myśli się o tym leżąc na trawie i patrząc w chmury. Może też być to znajoma skałka pod opactwem tynieckim, nad samą Wisłą. Dzisiaj spotkaliśmy tam ostatnie dni lata i dobrze znanego łysego palanta (proszę, jak Ladnie się zarapowało), który ujeżdża swój skuter wodny właśnie tutaj, w zakolu Wisły, gdzie przypuszczalnie nie wolno uruchamiać motorowych jednostek pływających. Ta kompulsywna potrzeba smrodzenia spalinami i hałasowania bywa dość zastanawiająca.
W Krakowie odbył się Wielki Festiwal. Chęć obejrzenia / posłuchania Prodigy przegrała z niechęcią do imprez masowych (i pewną koniecznością natury zawodowo-artystycznej, w sobotę graliśmy w NS na Karpaty Offer). Poza tym reszta obsady do bani i sponsor do bani. I za daleko. Muzeum Lotnictwa.
Zrzędzę. Nadchodzi jesień, dużymi krokami nadchodzi praca, którą bardzo lubię, ale... fajnie jest liczyć czas w dniach, a nie godzinach i minutach.
Komentarze
Prześlij komentarz