po objezdzie
to był dopiero weekend. we czwartek jechaliśmy cały dzień znajomą trasą do Bratysławy, ledwie znaleźliśmy pół godzinki na haluszki gdzieś pod Żiliną oraz na kawkę w tradycyjnym barku naprzeciw zamku w Trenczynie. Prosto z samochodu na próbę dźwięku, ledwo starczyło czasu, żeby odebrać klucze od lokum (użyczonego przez Instytut POlski w Bratysławie) i uścisnąć prawicę Petera Suleja z Vlny. Na szczęście bardzo sprawny pan akustyk nie miał żadnych problemów i o 17.00 mogliśmy stawić się pod Narodnym Divadlem na spotkanie z Sziną i DAnem (Dlhe Diely). Jak się okazało, BA to małe miasto i wpadliśmy także prosto w objęcia Potkana i Eleny. Z Dlhymi Dielami poszliśmy tradycyjnie na 'maly poharik' do knajpki na lodzi przy nabrzezu i godzinka ledwo starczyla, zeby wymienic podstawowe informacje i wrażenia z naszych ostatnich podróży (oni grali w Londynie, my w USA). Wróciliśmy do A4 na obiad ('klasik' czyli vyprażany syr, zemiaky i velke pivo) i na szczątkowe pogaduchy z organiza...